Nie wiem od czego zacząć. Dawno nie pisałam. Wiele się wydarzyło. Chyba od kiedy prowadzę bloga nie miałam tak długiej przerwy.
Kupiliśmy z mężem kawałek ziemi, który na początku wyglądał tak:
Postawiliśmy drewnianą altankę.
Większość rzeczy robiliśmy sami z pomocą sąsiada. Wszystko w między czasie po pracy i na urlopie. Na zdjęciu na pierwszym planie ręczna kosiarka, którą sama kosiłam całe 14 arów.
Czas na relaks też się znalazł.
W dodatku w listopadzie odszedł nasz pies staruszek.
Miał prawie 18 lat. Mieliśmy go od szczeniaka.
Miał zwyrodnienie stawów i pod koniec życia miał problem z chodzenie. Trzeba było go wynosić na pole. W końcu przestał całkiem chodzić.
Był dla nas jak członek rodziny.
Wszystkim było nam bardzo smutno. Znalazłam ogłoszenie na olx, że rodzina chce oddać 4 miesięcznego psa ze względu na alergię dziecka.
Tym sposobem po 3 tygodniach pojawiła się u nas urocza Belusia.
Koc na zdjęciu to też moja produkcja.
Zrobiłam również kilka kompletów zimowych dla
swojej rodziny i dla siebie.