wtorek, 1 listopada 2011

Ci co odeszli i jak to się zaczęło, że szydełkuje ?


   W dzisiejszym dniu większość z Was pójdzie na cmentarze. Ja byłam wczoraj i przedwczoraj. W dzień wszystkich świętych nie wiem czy pójdę. Smutno mi. Myślę o tych co odeszli i uświadamiam sobie jak mi ich brakuje.

  Cały rok człowiek jakoś żyje, ale jak zbliża się1 listopada to zawsze się rozklejam. Nie da się nie myśleć jakie życie jest kruche i jak nie wiele trzeba, żeby ktoś bliski zniknął z naszego życia.
  Dziadkowie, tata, siostra, szwagier męża. Ich już nie ma, a życie toczy się dalej. W czerwcu tego roku odeszła nasz blogowa koleżanka Małgosia
Vivi -Bag Lady też mi jej brakuje. Walczyła z chorobą, biurokracją a mimo to potrafiła znaleźć czas by wesprzeć innych dobrym słowem. Była niesamowicie dzielna i pracowita.


    Może właśnie dziś powinnam napisać o tym jak się zaczęła moja przygoda z rękodziełem?


  Ostatnio na blogu Kasi  przeczytałam bardzo ciekawy post o początkach jej przygody z rękodziełem. 
    Jak to było ze mną ? U mnie zaczęło się zupełnie zwyczajnie. Czasy były ciężkie w sklepach nic nie było. Pieniędzy też nie było więc trzeba było kombinować. 
   Babcia pokazała mi jak się robi na szydełku łańcuszek. Potem siostra zaraziła mnie bakcylem robótek ręcznych. Przynosiła mi resztki włóczek i różne gazety z wzorami. Dłubałam przeważnie coś dla lalek potem dla siebie jakieś drobiazgi. Moja siostra była dużo starsza  ode mnie, bo aż 22 lata. 
   Kiedy miałam 10 lat tata kupił maszynę do szycia. Miał nadzieję, że mama będzie szyła. Niestety się pomylił i musiał się sam nauczyć szyć. Potem nauczył mnie. Pokazał podstawy jak założyć nitkę itp. no i jakoś poszło. 
   W wieku kilkunastu lat szyłam sobie różne rzeczy spódnice, bluzki, torby woreczki na drobiazgi. Przeważnie były to przeróbki ze starych ciuchów. 
   Chodziłam do liceum plastycznego. W tej szkole wszyscy coś robili. Nikt się nie dziwił , że mam spodnie z zasłonki, albo torbę z koca. Tam  nie było żadnych uniformów, każdy ubierał się jak chciał. Nikt się z nikogo nie śmiał. Nikt nie patrzył na metkę czy firmę wręcz przeciwnie. 
   Pewnie się urodziłam ze zdolnościami manualnymi, ale uważam, że nie jest to nic wyjątkowego. Większość ludzi je ma. U niektórych są one tylko głęboko uśpione i wystarczy je obudzić. Mnie do działania stymulowała bieda. Może gdybym była inaczej wychowana  gdybym miała pieniądze to nie umiałabym robić tylu rzeczy bo i po co? 
    Dziś nawet nie potrafię żyć inaczej. Nawet jak uda mi się zarobić coś więcej to nie wyobraża sobie, żeby to wydać na ciuchy czy torebkę. Po co? Torebkę uszyje sobie sama.  Przynajmniej mam taką jakiej nikt nie ma i to prawie za darmo. 
                            
                                  adios amigos 
                                              pozdrawia


                                                         Eve-Jank 


Ps. Ten post piszę w nocy plotkując ze znajomymi. Opublikowany będzie 1 listopada.,a mnie w ten dzień pewno tu nie będzie. Muszę sobie przemyśleć parę spraw. 


Zbieram się do kupy. Następny post na pewno będzie optymistyczny taki jak zawsze. Minie kilka dni i wrócę do świata żywych.  


      Ciekawe czy ktoś to w ogóle przeczyta?
Najwyżej usunę. Nie lubię tej mojej prywaty, ale czasami jakoś tak samo przychodzi...

37 komentarzy:

  1. Przeczytałam do końca i z zainteresowaniem. Coraz częściej dochodzę do wniosku, że bieda to dobra nauczycielka a z dobrobytu często powstaje tyle zła. Trzymaj się i wracaj do nas. Czekamy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczyta i to nie jeden. Bardzo refleksyjny ton, ale to święto tak nastraja i to nie tylko Ciebie. Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Eve, ja to przeczytałam w całości, zastanawiając się nad soba i swoimi smutnymi sprawami. Myślę, że żal i smutek po stracie bliskich w przypadku nas wszystkich jest podobny i dopada nas czasami nie wiedziec dlaczego. Ostatnio jedchałam z pracy samochodem i zupełnie przelotnie spojrzałam na starszą pania stojąca na chodniku tuz przy parku. Miała na sobie identyczny fartuch, w jakim po domu chodziła moja babcie. Babcia nie żyje od prawie 12 lat, a mi sie wydało, że to ona... I kiedy po ułamku sekundy dotarło do mnie, że to nie ona, że przeciez babci nie ma, tak sie poryczałam, że musiałam stanąć, żeby nie zabic kogos jeszcze prowadząc samochód po omacku. Trzymaj się ciepło, po chwili refleksji wszystko wróci do normy./ Show must go on.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie usuwaj tego posta.Po kilku dniach przeczytasz go z innymi odczuciami.A to, że zastanawiamy się nad mijającym czasem jest chyba dobre.Powoduje, że jednak w tym codziennym pędzie zatrzymujemy się chociaż na chwilkę i nie myślimy tylko o sobie.Od kiedy na cmentarzu mam konkretnie komu zapalić światełko też nie lubię tego dnia.
    Pozdrawiam z promieniami słońca, które u mnie dzis nas pieści.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam bardzo podobnie. Wiesz - poczułam potrzebę napisania podobych rzeczy u siebie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiem tylko jedno: piękny post, pełeń wzruszeń, dzięki Tobie na chwile zatrzymał się ten zwariowany świat..

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach ! No jak to ? Czy ktoś przeczyta ? Pewnie !
    Przeczytałam z zaciekawieniem i wiesz co ? - u mnie też było podobnie. W prawdzie nie chodziłam do szkoły plastycznej,bo zabrakło mi odwagi( choć były takie plany). Ale czasy były takie, że zawsze coś szyłam i przerabiałam dla siebie.
    Bardzo Cię pozdrawiam i dziękuję za takiego właśnie posta, bo dzięki temu poznajemy się lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. to takie dni, że łapie nas zaduma, ale nie martw się i uszy do góry :) słabsze dni się kończą i przychodzi lepsze :) tak jak po burzy zawsze wychodzi słońce :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj Ewuś,Ewuś -tak myślisz?To znaczy,ze czujesz!To dobrze:)A za rękodzielnicza opowieść bardzo Ci dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  10. Trzymaj się kochana, tylko tyle mogę napisać, ślę Ci wirtualny uścisk

    OdpowiedzUsuń
  11. Większość z nas w tych dniach bardziej tęskni za tymi, których już nie ma, bo odeszli, bo los był okrutny i nam ich zabrał, ale to normalne uczucia
    Trzymaj się cieplutko, też mi smutno.....

    OdpowiedzUsuń
  12. rychłego zebrania się do "kupy"
    czasami ważne są takie słowa, ważne ,że jest ktoś kto przeczyta, trzymaj się

    OdpowiedzUsuń
  13. Liceum Plastyczne, to z Ciebie artystka z wyboru, fajnie!Widzisz kochana, bieda nie tylko Ciebie stymulowała, cóż takie to były smutne czasy!

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuje Wam kochane za wszystkie miłe słowa. Zostawię post ze względu na wasze komentarze na pewno zostawię.

    Danielo-czasy i dziś są nie wesołe przynajmniej nie dla wszystkich...

    buziaki kochane

    OdpowiedzUsuń
  15. W sumie to nie wiem od czego zacząć i nie wiem czy mnie zrozumiesz.

    Kiedyś o Święcie Zmarłych myślałam tak jak wszyscy. Teraz widzę wydziwiania katolików( bo to święto katolickie), cuda na kiju.
    To samo można napisać o Świętach Bożego Narodzenia....

    ....

    Pięknie opisałaś swoją historię. Ja też tak mam, że gdy muszę kupić szal za 70 zeta, to wolę sobie zrobić. I choćby był najbrzydszy to będzie tylko mój, niepowtarzalny.
    PS Opisałam Ci więcej ale nie będę na forum rozpisywać dlaczego odeszłam z KK

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Moja historia jest podobna,też u nas była bida więc mama która potrafiła wyczarować coś z niczego uczyła mnie ,szyć na maszynie,robić na drutach i oczywiście na szydełku,pamiętam jej słowa jak coś będziesz potrafiła sama zrobić to zawsze bo nie wiadomo co może spotkać cie w życiu dasz sobie radę i rzeczywiście się przydało to czym obdarzyła mnie moja mama to coś wspaniałego odeszła niedawno i bardzo mi jej brakuję pozdrawiam wszystkich cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  17. Przeczytałam od początku do samego końca. podziwiam Cię za to że potrafiłaś sobie poradzić w takich trudnych sytuacjach. Zgadzam się z Molcią. Jeżeli coś umiesz wówczas to zawsze w życiu zaprocentuje. Trzymaj się ciepło :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Przeczytałam i się uśmiechnęłam :D bo uświadomiłam sobie, że ja również od dziecięcych lat miałam zdolności manualne i muzyczne, ale jakoś tak nie zastanawiałam się nad tym... Po prostu życie człowieka uczy jak sobie radzić w podbramkowych sytuacjach(np. brak kasy;D)
    Pozdrawiam Cię serdecznie i ciepło:D

    OdpowiedzUsuń
  19. Przeczytałam z wielką ochotą:))Jesteś jeszcze jedną osobą potwierdzającą jak wiele z nas (w tym i ja)sprowokowane byłyśmy do tworzenia różnych rzeczy z potrzeby czasów:)Najczęściej potrzeba była naszą inspiracją.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  20. Zaczynałam, tak jak Ty, z braku wszystkiego, w szkole dorabiałam dzierganiem sweterków dla koleżanek, prosty wzór machałam na lekcji pod ławką. Ten dzień spędziłam w mojej rodzinnej wsi, przy grobie Mamy, która odeszła niespełna miesiąc temu, spotkałam dawno niewidziane koleżanki, wianuszki zrobiłam z tego, co w ogrodzie, nie interesują mnie japońskie ikebany, sztuczne, a potem rozmawialiśmy długo z rodzeństwem o Mamie, wspominkowo, bo pamięć noszona w sercu najważniejsza, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  21. Też nie lubię się dzielić prywatnością. Dlatego prowadzę drugiego bloga, pod zupełnie innym nickiem, i tam się uzewnętrzniam. Wełniana S. to tylko hobby:)
    Twoja przygoda z włóczkami zaczeła się podobnie, jak i moja z tą różnicą, że moja babcia pokazała mi najpierw, jak nabierać oczka na druty:)
    I fajnie, dzisiaj to się bardzo przydaje. To fajne uczucie umieć coś zrobić samemu, dla siebie, dziecka, męża, kogoś bliskiego i nie tylko.
    Pozdrawiam)

    OdpowiedzUsuń
  22. Wszystkie jesteście kochane. Dzięki za tak serdeczne komentarze. Takie płynące prosto z serca. Nie myślałam, że moje marudzenia i przemyślenia w ogóle będzie się chciało komuś czytać.

    ankaskakank-rozumiem doskonale Cię rozumiem

    molcia-moja mama wręcz przeciwnie sama nie umiała zrobić nic. Mnie mówiła po co Ty to robisz? Z szydełka nie będziesz żyła?

    pozdrawiam Was kochane bardzo serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  23. Jak widzisz, czytamy, bardzo chętnie czytamy! No właśnie, lepiej zrobić, niż kupić. Też, jak wiele blogowych koleżanek, odkąd pamiętam coś robię, przerabiam, kupuję w ciucholandzie... Zawsze mam coś innego, nietypowego i odpowiada mi ten stan rzeczy. Kiedyś właśnie z niedostatku, teraz po prostu - bo tak mam i uczę tego swoje dzieci. Tak robiła babcia, mama i uważam to za słuszne. Szkoda byłoby mi wydać mnóstwo kasy na torebkę czy kieckę...

    OdpowiedzUsuń
  24. Czasem dobrze głośno powiedzieć to, co się czuje. Człowiek któryś raz uświadamia sobie, że już nie spotka ważnych dla siebie ludzi. Jesień potęguje świadomość przemijania...

    -----------------

    Ja też pamiętam czasy kryzysu. Oj, trzeba było ruszyć głową :) - z koleżanką szyłyśmy m.in. spódnice z odciętej góry jeansów i doszywałyśmy marszczone, wcześniej ufarbowane pieluchy tetrowe :) Pewnie dlatego lubię pokombinować i bawi mnie to :)

    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Dzięki kochane.

    KasiaN. mam podobnie jak Ty teraz może i bym mogła sobie kupić coś nowego, ale po co? Żeby wyglądać jak większość ?

    hobbytka-pamiętam te spódnice z pieluch też robiłam. Farbowało się je ręcznie każda była inna...

    pozdrawiam was kochane

    OdpowiedzUsuń
  26. Mam bardzo podobne odczucia.Dobrze,że się nimi podzieliłaś:)Pozdrawiam ciepło i ściskam:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Przeczytałam wszystko ,wzruszyłam się...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie smuć się Ewuś, Oni patrzą na nas każdego dnia i uśmiechają się do naszych dobrych myśli. Kiedyś na pewno się z Nimi spotkamy. Co do robótek, to fakt- potrzeba matką wynalazku, mnie też większości tego, co umiem nauczyła po prostu bieda. Mimo wszystko jakoś tak, wydaje mi się, że kiedyś było lepiej. Mimo wszelkich braków ludzie bardziej potrafili się cieszyć z prostych rzeczy i doceniać to co mają. Dziś większość biegnie przed siebie nie oglądając się na innych, na nic nie mając czasu, wyśmiewając to co inne, niemieszczące się w ogólnie przyjętej stylistyce. Świat się spłycił. Dobrze znaleźć takie Osoby, jak tutaj. Ściskam Cię serdecznie. Trzymaj się. :*

    OdpowiedzUsuń
  29. Ciekawe początki z szydełkowaniem. Widać coś lub ktoś zawsze może nas "zarazić takim bakcylem". Co do Święta to wiadomo... dzień zadumy nad grobami...

    OdpowiedzUsuń
  30. myślę, ze przygoda z tworzeniem u każdego z nas zaczynała się podobnie- z przypadku i konieczności radzenia sobie oraz próbą zastąpienia sobie własnymi pracami drogich rzeczy. Listopad ma to do siebie, że napełnia nas refleksjami, czy tego chcemy, czy nie. Ja uważam, że jest to nam potrzebne aby się zatrzymać i pomyśleć, wspomnieć...

    OdpowiedzUsuń
  31. Przeczytałam do końca i z zainteresowaniem.

    OdpowiedzUsuń
  32. fajna historia - z przyjemnością przeczytałam, a co do tych minionych dni - teoretycznie powinny być wesołe, ale po ludzku jakoś tak się nie da.

    na jednym z grobów przeczytałam coś takiego:

    "CO MNIE SPOTKAŁO I WAS NIE OMINIE. JA JESTEM JUŻ W DOMU, WY JESZCZE W GOŚCINIE" - trochę posępny, ale głębiej - radosny :) (zmierzamy do domu, do wszystkich bliskich nam osób, którzy tam na nas czekają)

    OdpowiedzUsuń
  33. Ja przeczytalam ten post od poczatku do konca i wiem ze dzien wszystkich swietych jest dniem bardzo ciezkim do przezycia,stracilam szesc lat temu syna i zawsze wszystko wraca w ten wlasnie dzien ,najbardziej to przezywam,a nie bede sie rozpisywac bo znowu bede ryczec.A z szyciem i szydelkiem to tak bylo,ja tez sama sobie szylam ciuszki w tamtych czasach,jeszcze czasem cos tam sobie i teraz uszyje:)pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  34. W tym samym mieście do którego ja chodziłam do LO było również Liceum Plastyczne znałam kilka dziewczyn które miały swój styl i ciuchy uszyte a raczej wyczarowane przez siebie i trochę im zazdrościłam odwagi[a były to lata 80-te.]
    A tych dziewczyn i chłopców których nie znałam osobiście... po ich stylu wiedziałam do jakiej szkoły chodzą .Jakie to były cudowne lata .

    OdpowiedzUsuń
  35. goszcze pierwszy raz:)...przeczytalam i sie zadumalam
    dziekuje:)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuje za komentarz